Nawet nie spostrzegłam kiedy nadszeł dzień, w kórym nasi siatkarze rozgrywali swój pierwszy mecz.
Odbiór akredytacji na to wydarzenie był dla mnie przeżyciem porównywalnym do ceremonii otwarcia.
Po raz pierwszy będę oglądała spotkanie siatkarskie z tak bliskiej perspektywy, po raz pierwszy będę musiała biegać za zawodnikami z próbą zrobienia wywiadu. Po raz pierwszy też będę pracowała sama, Paweł pojechał na Stadion Olimpijski śledzić zmagania naszych lekkoatletów, a cała odpowiedzialność związana z siatkówką w naszej gazecie spadła na mnie i na naszego fotografa.
O godzinie 19.00 byłam już na miejscu. Do rozpoczęcia spotkania pozostała już tylko godzina, zajęłam więc swoje miejsce i zaczęłam notować to co widzę.
Nasza gazeta postanowiła poświęcić siatkówce sporo miejsca, po każdym meczu miał być pisany oddzielny duży artykuł, zawierający moje wrażenia podczas meczu, urywki wywiadów z zawodnikami i trenerem oraz spostrzeżenia polskich kibiców po meczu. Ci ostatni istotnie nie zawiedli i pojawili się w Rzymie w ogromnych ilościach.
Poza tym trzeba było jeszcze zebrać wywiady na naszą stronę interentową, czekało mnie więc sporo pracy.
19:15 - nasi siatkarze wychodzą na rozgrzewkę, wyglądają na zmotywowanych, zaraz za nimi pojawiają się też gracze z Bułgarii.
20.00 - zaczyna się oficjalna ceremonia, zostają odśpiewane hymny. Na hali czuć atmosferę polskiego kibicowania, nasz hymn spokojnie mógłby być odśpiewany a capella.
20.05 - rozpoczynamy spotkanie!
Początkowo notowałam sobie wszystko co dzieje się na boisku, potem pomyślałam jednak że to bez sensu, lepiej skupić się na emocjach związanych ze spotkaniem, a wtedy artykuł sam się napisze.
Nasi zawodnicy rozpoczęli źle, tracili punkty, ale wciąż mieli w sobie wolę walki.
Przegrali pierwsze dwa sety, a ja powstrzymywałam się od okazywania emocji burzących się we mnie.
Spojrzałam na innych dziennikarzy. Jedni przysypiali, inni patrzyli ze znudzeniem. Tylko polscy dziennikarze wyrażali szczere zainteresowanie tym spotkaniem.
Czas na trzeciego seta, gra wyraźnie się nam nie klei, ale dzięki błędom przeciwników wygrywamy tę partię.
Set czwarty był pokazem siły Bułgarów. Nasi siatkarze stracili wolę walki, zostali zmiaźdżeni potężną zagrywką przeciwnika.
Andrea krzyczał na naszych zawodników, pobudzał ich do walki, ale to nic nie dało. Przegraliśmy ostatniego seta do 14, a cały mecz 1:3.
Po zakończeniu spotkania przypomniałam sobie, że muszę zebrać wywiady, nie było to łatwe, zawdonicy nie kwapili się do rozmów po tak zepsutym spotkaniu.
W końcu udało mi się namówić Wojtka na rozmowę, zrobił to niechętnie, najprawdopodobniej z grzeczności
- Wojtek Wysocki, nasz rozgrywający. Wojtku, powiedz co się stało?
- Nie wiem... Przed spotkaniem wszystko wyglądało dobrze, potem nie dość że zgubiliśmy naszą grę, straciliśmy też wolę walki. Kompletnie nie wiem co się stało.
- Może to stres związany z pierwszym meczem na tak ważnej imprezie?
- Nie wiem, może... Na naszym poziomie to nie powinno mieć znaczenia, może w pierwszym secie tak, ale nie w całym meczu. Totalnie zawaliliśmy sprawę.
- Jak myślisz, czy w następnych spotkaniach nasza gra będzie wyglądała lepiej?
- Mam nadzieję, że tak się stanie, bo już gorzej być nie może.
- Na pewno będzie lepiej, wszyscy kibice w Was wierzą...
- Wiem, widziałem ten tłum Polaków... Czuliśmy się jakbyśmy grali u siebie. Proszę, nie zwątpijcie w nas po jednym meczu. My damy z siebie wszystko, my tu jeszcze powalczymy.
- Myślę, że o kibiców nie musicie się martwić, oni w was nigdy nie zwątpią. Może musicie po prostu uwierzyć w siebie?
- Faktycznie Igrzyska Olimpijskie nigdy nie układają się po naszej myśli... Cały czas wracamy do poprzednich porażek zamiast patrzeć do przodu, ale tego nie wyrzuci się tak łatwo z głowy... Te porażki zostaną w nas do końca życia, ale postaramy się zatrzeć po nich ślad naszymi wygranymi.
- Dziękuję za rozmowę, życzę wam wielu wygranych
- Dziękuję.
- Uff, pierwszy wywiad za mną - odetchęłam kiedy wyłączyłam już dyktafon
- Jak wyszło? - spytał Wojtek
- Jest ok, trochę pozmieniam i będzie super! A co do meczu, to ja w was wierzę - uśmiechnęłam się
- Dzięki, przynajmniej ty.
- Jak to? Wiele osób w was wierzy...
- Zobaczysz jutro te nagłówki w prasie: "Dali ciała już w pierwszym spotkaniu", albo coś takiego
- Ja takiego nagłówka na pewno nie wymyślę
- A jaki wymyślisz?
- Zobaczysz jutro, biegnę porozmawiać z kibicami, zobaczymy się w wiosce, trzymaj się! - uśmiechnęłam się i podbiegłam do grupki kibiców.
Około 2:00 w nocy wysłałam do redakcji gotowy artkuł pod tytułem: "Damy z siebie wszystko, my tu jeszcze powalczymy." i zmęczona położyłam się spać.
To był ciężki dzień.
__________________________________________________________________________
Miałam dodawać epizody codziennie, mam napisane kilka części, ale to wszystko zmierza w stronę coraz większej tandety. Przepraszam, na razie zawieszam bloga, bo to bez sensu.
Było mi bardzo miło spędzić z Wami te ostatnie tygodnie.
Dziękuję! :)
Jaka tandeta, jaka tandeta, ja się pytam! To opowiadanie jest świetne! Daję Ci dwa tygodnie na powrót, a potem Cię dorwę sama! Poważnie, nie rób tego i nie zawieszaj, no :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Isiek.
Również pozdrawiam :)
UsuńZgadzam się z Isiek. Blog jest super uwierz w siebie. Nawet nie wiesz jak fajnie piszesz.;).
OdpowiedzUsuńDziękuję :>
UsuńTandeta? A przestań! Pie*dolisz jak Makłowicz! XD Opowiadanie jest świetne! Jest inne niż te, które czytam, ale inne znaczy lepsze :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, jeśli chcesz zawiesić bloga to trudno, Twoja decyzja. Ja mogę tylko napisać, że przykro mi z tego powodu. Ale zrobisz co zechcesz :)
Mam nadzieję, że szybko wrócisz. Będę czekać ;)
Dziękuję :))
UsuńJak to tandeta ??? Co Ty gadasz ? Rozdziały są świetne, dopiero wróciłam z wakacji i nadrobiłam wszystkie, i uważam, że są znakomite, świetnie je się czyta, jest w nich coś, co sprawia, że chce się TU zaglądać często i gęsto.
OdpowiedzUsuńWidzisz te komentarze ? Wszyscy chcą abyś dodawała nowe rozdziały, i ja też jestem za.
Uwierz w siebie, tylko wiara sprawia cuda.
Ja czekam na kolejny rozdział :)
Ściskam ;*
http://zwyklyczas.blogspot.com/
;*
Usuń