Nasi siatkarze doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że będzie to ich najważniejszy mecz na Igrzyskach Olimpijskich.
Jeśli wygrają - mają zapewniony medal, jeśli przegrają - wciąż mogą wrócić do Polski z niczym.
Zarówno dziennikarze z Włoch jak i z Polski biegali za zawodnikami i trenerami z prośbami zrobienia wywiadów. Taka gratka nie zdarza się zbyt często - zrobić wywiad na gorąco przed rozpoczęciem półfinałów.
Ja postanowiłam dać naszym zawodnikom święty spokój. Dobrze wiedziałam jak się denerwują, kiedyś sama trenowałam siatkówkę i miałam ogromną tremę nawet przed szkolnymi rozgrywkami.
W dniu półfinału z samego rana wysłałam do redakcji artykuł o przedmeczowej atmosferze, o tym co dzieje się w wiosce i o prognozach na zbliżające się spotkanie. Dołączyłam do tego rozmowy z kibicami, których spotkałam przed wioską olimpijską. Zadowolona z siebie udałam się na stołówkę, gdzie spotkałam naszych siatkarzy.
- Anka, chodź do nas! - krzyknął do mnie Wojtek
- Jesteście pewni? - zaśmiałam się
Zdezorientowani siatkarze spoglądali raz na siebie, raz na mnie.
- Dlaczego nie mielibyśmy być pewni? - spytał Wojtek
- Nie ważne. Jak tam nastroje? - spytałam siadając obok Kamila
- Napięcie rośnie - zaśmiał się Marcin
- Boję się! - krzyknął Bartek
- Ojej, ja nie dam rady! - jęknął Piotrek, a cały stolik dostał nagłego ataku śmiechu
- Bardzo zabawne - skrzywił się Kamil, któremu nie spodobał się żart Nowakowskiego
- Będzie dobrze - uśmiechnęłam się i objęłam ramieniem młodego środkowego
- Czyżbyśmy o czymś nie wiedzieli? - zaśmiał się Marcin
- Debile! - popukałam się w czoło i ruszyłam po moją porcję śniadania.
Wróciłam na swoje miejsce i zabrałam się do spożywania sałatki.
Posiłek zjedliśmy jak najszybciej, we względnej ciszy, ponieważ zawodnicy spieszyli się na poranny trening.
Do meczu zostały godziny... minuty... sekundy.
Napięcie wciąż rosło, cała hala pełna była zarówno polskich jak i włoskich kibiców.
Mocno wierzyłam w naszych chłopaków, wierzyłam w zwycięstwo.
Nasi siatkarze zaczęli z wielkim impetem, rozgromili przeciwnika w pierwszych dwóch setach.
Kiedy wydawało się, że finał jest na wyciągnięcie ręki, coś popsuło się w naszej grze.
Włosi popełniali coraz mniej błedów, kończyli wszystkie swoje akcje, zaczęli dobrze grać blokiem.
My natomiast nie potrafiliśmy skończyć pierwszego ataku, popełnialiśmy coraz więcej błędów w polu serwisowym.
Andrea zdjął z boiska Kamila i wstawił w jego miejsce Grześka Kosoka.
Widziałam złość w oczach młodego środkowego schodzącego z boiska.
Bardzo chciał grać dalej, chciał pomóc drużynie, ale najzwyczajniej to nie był jego dzień.
Przegraliśmy dość wyraźnie trzeciego seta, Anastasi krzyczał na naszych zawodników, pobudzał ich do walki. Wszyscy wiedzieliśmy, że jeśli nie wygramy najbliżej partii, w tie-breaku może zdażyć się dosłownie wszystko.
Pomimo starań trenera nasi siatkarze wciąż mieli w glowach porażkę z poprzedniego seta, kompletnie nie potrafili wejść w nową odsłonę. Już na początku czwartej partii traciliśmy do Włochów 5 punktów, a nasza gra wyglądała coraz gorzej. Przegraliśmy kolejnego seta, w przerwie przed tie-breakiem Andrea zebrał wszystkich zawodników na motywującą rozmowę.
Na hali panował ogromny hałas. Włoscy kibice widząc, że gra ich zawodników się poprawia, uaktywnili się jeszcze bardziej, a włoscy siatkarze wyglądali na jeszcze bardziej zmotywowanych.
Bałam się.
Obawiałam się, że nasi siatkarze nie udźwigną tej presji, że nie poradzą sobie z tą odpowiedzialnością ciążącą na ich barkach.
W piątej odsłonie nasi reprezentanci dali z siebie wszystko. Kamil wciąż siedział na ławce, zaciskając zęby ze złości, smutku i bezsilności.
Czekała nas nerwowa końcówka, całą partię graliśmy punkt za punkt, nie dając odskoczyć Włochom choćby na dwa oczka.
Przy stanie 15:14 dla Włochów, na zagrywkę wszedł Ivan Zaytsev. Nasi siatkarze stanęli we czterech do przyjęcia, Włoch podrzucił sobie piłkę i uderzył w nią z całą mocą.
Cała hala zamarła, polscy kibice modlili się, aby to był aut.
Moje serce biło jak szalone, złapałam się za głowę i oczekiwałam dobrze wykonanej akcji Polaków.
Andrea stanął nieruchomo i wpatrywał się w serwującego Włocha.
Powietrze na hali stawało się coraz gęstrze i cięższe.
Cała Polska zamarła, oczy całego siatkarskiego świata zwrócone były w kierunku naszych reprezentantów.
___________________________________________________________________________
Dzisiaj dodaję wcześniej, bo później nie będę miała możliwości tego zrobić :)
Czytam=komentuję, bo to motywuje : )
Poczułam emocje prawie jak podczas meczu, serio! Serce mi tłucze ;p A teraz błagam, żeby Zaytsev zepsuł!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Również pozdrawiam :)
UsuńSerce kołacze mi jak na mecz, masakra. Te emocje mnie kiedyś zabiją, serio. Ale oni wiedzą, że przeżywamy to równie mocno jak oni, nawet bardziej, prawda? Teraz tylko żeby nafaszerowany żelem do włosów Ivan trafił w siatkę, albo przestrzelił, pal licho z tym, MA ZEPSUĆ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na #10 na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
Co się stanie z Zuzą na "spotkaniu" z Dominikiem? Zapraszam. ♥
Na pewno siatkarze zdają sobie sprawę z tego, co z nami robią :))
UsuńW takim momencie? O matko...Powiem Ci, że emocje to ty opisujesz świetnie, czułam się jakbym oglądała mecz. Musi zepsuć! :D A później po złoto ;)
OdpowiedzUsuńI plusik za muzykę na blogu :)
Cieszę się, że się podoba :)
UsuńŚwietny proszę napisz że Polacy wygrali :* Z nerwów to ja nie wytrzymam do jutra :*
OdpowiedzUsuńNic nie powiem :)
UsuńOby zepsuł... Czekam na jutrzejszy rozdział:)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńpotrafisz budować napięcie, nie ma co. ;p
OdpowiedzUsuńCieszę się :D
Usuń