poniedziałek, 14 lipca 2014

I


Mnóstwo ludzi, gwar, krzyk i typowa angielska pogoda. Tak właśnie Londyn przywitał Ninę, nieco zagubioną, trochę przestraszoną, ale przede wszystkim szczęśliwą. W kraju starała się o pracę bardzo długo, tu dostała ją po pierwszym dniu szukania. Nie była to może praca marzeń, ale głęboko wierzyła, że z czasem znajdzie coś w swoim zawodzie. Szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy, a radości nie przytłumiła nawet wpadka na rozmowie kwalifikacyjnej. „Rozmowa kwalifikacyjna”, jak to ładnie brzmi. Tak naprawdę był to casting na sprzedawczynię hot-dogów. Tak, tak, casting, bo oprócz nienagannego wyglądu i jako takiej znajomości języka angielskiego, nic więcej się nie liczyło. Nina nigdy nie była prymusem jeśli chodzi o języki obce, ale angielski opanowała perfekcyjnie na poziomie amatorskim. Potrafiła dogadać się jako tako z obcokrajowcami, choć poprawności gramatycznej i bogatego zasobu słownictwa trudno się było u niej dopatrzeć. Za to wygląd miała owszem, nienaganny. Nigdy nie dbała zbytnio o włosy, nie chodziła do kosmetyczek na manicure czy pedicure, nie korzystała z solarium ani nie poprawiała nic w swoim wyglądzie. Kiedyś przyszła jej myśl, aby powiększyć sobie piersi. Szybko jednak przeszła, po obejrzeniu filmu dokumentalnego o dziewczynie, która nie wybudziła się po takiej operacji. Nina i bez tego wyglądała jednak olśniewająco. Miała duże, piwne oczy, mały zgrabny, lekko zadarty nos i pełne usta. Kasztanowe włosy spadały jej falami na idealne ramiona, a jej długie, zgrabne nogi sprawiały, że kiedy szła w krótkich szortach, każdy, nawet najbardziej odporny na kobiecie wdzięki facet oglądał się za nią z zachwytem. Ona nie była jednak wrażliwa na takie zachowania. Owszem, zdawała sobie sprawę, że podoba się płci przeciwnej, nie stanowiło to dla niej jednak większego znaczenia. Miała swoje problemy i swoje zadry, które z czasem kłuły ją coraz bardziej. Nie potrzebny był jej jeszcze jeden wrzód nad tyłku.
Kiedyś była w poważnym związku. Poważnym – tak jej się wtedy wydawało. Teraz, z perspektywy czasu Nina odkryła jedną ważną prawdę życiową: Nie ma poważnych związków, nie ma prawdziwej miłości! Ludzie są ze sobą tylko po to, żeby zaspokoić swoje potrzeby fizyczne, żeby mieć z kim się pobawić, z kim pójść do łóżka, a kiedy będą już starsi, żeby mieć kogoś kto podniesie ich na duchu. To wszystko jakiś dureń nazwał miłością, tak naprawdę nie zdając sobie sprawy, że ktokolwiek uwierzy w to uczucie. A jednak pomimo tego, że mamy XXI wiek, ludzie wciąż wierzą w takie głupoty.
Od tego pamiętnego związku, Nina nie była z nikim „na poważnie”. Owszem, zdarzały się weekendowe związki, ale przyczyną był raczej nadmiar alkoholu, niż prawdziwe uczucie. W sobotę wspólna zabawa w klubie, potem wspólna noc, a w niedzielę rano powrót do rzeczywistości.
W prawdziwą przyjaźń też coraz trudniej było jej wierzyć. Miała dwie przyjaciółki – Kasię i Agnieszkę, z tym że ta pierwsza z dnia na dzień wyemigrowała do Stanów, a druga miała już męża i dzieci, co skutecznie utrudniało im kontakty. Jedynie przyjaciel Niny – Ernest, został jej przyjacielem od dzieciństwa, aż do teraz, ani razu nie wystawiając jej zaufania na próbę. Wystarczył jeden telefon – Ernest już był przy niej, pocieszając, rozśmieszając i zabawiając na milion sposobów. Od czasu podstawówki każdą wolną chwilę spędzali wspólnie, jednocześnie pozostając przy tym uczuciowo obojętnym. Kochali się, owszem, ale jak rodzeństwo i żadne z nich nie miało ochoty tego zmieniać. Oboje wiedzieli czym mogą się skończyć romanse pomiędzy przyjaciółmi. Zazwyczaj z takiej mieszanki nie pozostaje nic, ani miłość ani przyjaźń. Od zawsze mówili sobie o wszystkim, Ernest opowiadał Ninie o swoich zawirowaniach uczuciowych, podczas gdy ta podpowiadała mu co zrobić aby zdobyć współczesną kobietę. Zazwyczaj kończyło się to jednak uczuciową klapą i wspólnym piciem do rana, żeby z następną ułożyło się lepiej.
Także teraz, pierwszą osobą do której Nina zadzwoniła z dobrą wieścią, nie był nikt z rodziny, a właśnie jej przyjaciel.

- Magister, inżynier, doktor habilitowany Ernest Brown, w czym mogę pomóc? – ze słuchawki odezwał się znajomy, ciepły głos

- Panie Erneście, kiedy dorobił się pan tylu tytułów i zmienił pan nazwisko?  - odparła na tyle poważnie, na ile pozwalał jej doskonały humor

- Widzi pani, panno Nino, pani w wielkim świecie, a w Polsce ludzie harują – odparł formalnie – A tak na serio to jak tam, Mała?

- Nie jestem Mała! – krzyknęła i nie kontrolując swoich gestów, tupnęła nogą, tak jak robiła to zazwyczaj kiedy denerwowała się na swojego przyjaciela

- Tylko nie tup nóżką, w Londynie może to być postrzegane jako dziwne zachowanie – zaśmiał się

- Przecież nie tupię – zaczerwieniła się

- Przecież wiesz, że wiem, że tupiesz – znowu się zaśmiał, tym razem dużo głośniej – Znalazłaś pracę?

- Znalazłam – odparła

- Serio? W 24 godziny po przylocie? Dobra jesteś!

- Nie jest to nic ambitnego, ale na początek, żeby się utrzymać, wystarczy.

- No nie bądź taka skromna, powiedz gdzie będziesz pracować. Jakaś wielka korporacja? Ogromny bank? Będziesz szefową?

- Potrafisz rozbawić człowieka, Klopsiku – zaśmiała się

- Nie mów na mnie Klopsik, bo wsiądę w pierwszy samolot, przylecę i wysadzę tę waszą firmę.

- Dobrze, Klopsiku. Nie będzie ci trudno, bo pracuję…yyyy.. w plenerze.

- Tak pracują teraz te wielkie banki?

- Proszę cię, bądź poważny, to już się robi nudne.

- Dobra, w takim razie teraz na serio, mów mi gdzie pracujesz, bo śpieszę się na randkę. – odchrząknął, zmieniając przy tym głos na poważny

- Randkę? Z kim?

- Najpierw twoja kolej na odpowiedź.

- Budka z hot-dogami – burknęła

- Monika, córka prezydenta miasta. – odpowiedział smutno

- Ta gruba? Ambitnie, Klopsiku! – zaśmiała się

- A ty wręcz przeciwnie, Kurduplu.

- Będziesz chciał hot-doga

- Będziesz chciała załatwić coś u prezydenta

- Nie gadam z tobą. Załóż tę cielistą koszulę, będzie pasować do jej grubego cielska

- Załóż tą brzydką, różową bluzkę, nie będzie szkoda jak umażesz się keczupem. – odparł parodiując głos Niny - Paa

- Pa, Klopsiku – zaśmiała się i nacisnęła czerwoną słuchawkę.

Zdecydowanie był to jeden z lepszych dni w jej popieprzonym życiu.


__________________________________________________________________________
Post - niespodzianka a zarazem doświadczenie! Czy ktoś tutaj jest? Czy ktoś chce więcej? :)

Czytasz i Ci się podoba? Zostaw po sobie komentarz!
10 komentarzy i ruszamy dalej! :)

2 komentarze:

  1. Jasne, że chcemy więcej! :D
    MEGGIE K - REAKCTYWACJA
    Jeśli dalej chcesz śledzić losy Magdy i Maćka, zapraszam na nowy rozdział :*
    http://all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com/2014/07/rozdzia-38.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Szantażystka z Ciebie :)
    Ja jestem i to wyżej bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że szybciutko wstawisz ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń